DYCHOTOMIE CZASU |
Śledząc twórczość Rafała Boettnera-Łubowskiego, można zaryzykować twierdzenie, że podąża on tropem poszukiwacza „straconego czasu” i wpisuje się swoimi realizacjami w proustowską podróż w przeszłość. Reaktywuje – le temps passé – i poszerza go o sferę kontemplacji sięgając do rejonów antyku. Przywołuje profile rzeźb z minionych epok, multiplikuje postać masowo produkowanej lalki, sięga po mity i legendy, a wszystko po to, aby minioną tradycję czy konwencję obrazowania na nowo wpisać w obieg własnych dociekań. Detaliczność opisu formy, a raczej wykonawstwa jego prac i zamysł koncepcyjny, zmuszają nasze oko do precyzji oglądu. Jako erudyta i teoretyk sztuki posługuje się sferą gry werbalnej i wyposaża swoje prace w dodatkowe nośniki znaczeń. Tytuł staje się u niego trafnym tropem deszyfracji zakamuflowanych odniesień. Słowo celnie zadane rzeźbie nakłada się na precyzję jej wykonania i scala dwubiegunowość odległych światów. Adekwatność tytułów do prac w tym przypadku jest wystarczającym komentarzem na drodze do zrozumienia dzieła. Wykreowana przez artystę nowa jakość zdecydowanie osadza się w dzisiaj oglądanej rzeczywistości. Zapamiętane, zatopione czy uwięzione w kostkach granitu dziecinne lalki, jak postacie w pompejańskiej lawie, przyłapane w zwyczajnych, a często dwuznacznych pozach, ale zawsze wyjęte z realiów życia; zatrzymane głowy antyczne w odlewach gipsowych; zapamiętane przypowieści i historie biblijne – tworzą aurę rozpamiętywania nad czasem minionym. Antyczne cytaty Rafał Boettner-Łubowski zatrzymuje lub wręcz zamyka we współczesności. Nie pozwala, by umykały naszej uwadze i dba o ich nową obecność pośród swoich prac, prowokujących do refleksji nad czasem minionym, a często straconym. Samotność detalu, gdy wyizolowany cytat antyczny z „Kiedyś” umieszczony w objęciach „Teraz”, dostarcza widzowi doznań o wieloznacznym wymiarze przyszłego „Potem”, zwraca uwagę widza jak wrzucona pochodnia do muzeum, domagająca się respektu dla siebie, mimo, że oświetla eksponaty niebezpiecznie skrajne. Wzajemne gry komponentów wyjętych z innych epok, osamotnionych, bo wyrwanych z kontekstu sobie właściwego czasu, stają się w aranżacjach przestrzennych Rafała Boettnera-Łubowskiego outsiderami nowej rzeczywistości i prowokują do rewizji zastanych poglądów i ustaleń. Czy to jeszcze ta głowa, tego świętego i na właściwej tacy? – pytamy siebie, patrząc na pracę „Głowa Św. Jana Chrzciciela?”. Nagromadzona wielość pytań rodzi wątpliwość wobec znaczeń dzieła przywołanego z XV wieku (na reprodukcji powyżej). W nowym umocowaniu ikonograficznym wzmaga u widza wyobraźnię i pobudza do stawiania nowych pytań. Zderzenie głowy Św. Jana Chrzciciela – rzeźby z XV wieku – z elementem metalowej pokrywy studzienki kanalizacyjnej, to graniczna relacja sacrum i profanum, gdzie sfera ideału sięga bruku. Przywołana tutaj pokrywa studzienki kanalizacyjnej jako „Taca”, a pokazana w kontekście ściętej głowy świętego Jana, dotyka ścieku, a jednocześnie rewiduje czyn Salome i nieodparcie sytuuje go w kategoriach „moralnego dna”, skrajnego koniunkturalizmu i potępienia. Wielość asocjacji nie zamyka pola interpretacji, a umieszczone we współczesnych realiach „cytaty” z wieków dawnych nabierają nowych i zgoła innych znaczeń. „To, co najstarsze, jest również najnowsze, bo stanowi początek” – napisał Thomas Merton w „Zapiskach współwinnego widza”. Teza wspomniana przez niego wobec tekstów biblijnych staje się tu uniwersalna i odnosi się bezpośrednio do sfery instalacji Rafała Boettnera-Łubowskiego. Cytowane fragmenty rzeźb antycznych w „Anámnēsis?” są również obrazem dychotomii czasu, gdzie cyfrowa projekcja klasycznego wizerunku nakłada się na antyczne kopie głów. Autor wywodzi swą kompozycję z dualistycznego założenia spotkania się sztuki antycznej z nowoczesnym językiem sztuki. Stare zawiera się w nowym. Trwa wewnątrz nowego, przegląda się w jego obliczu i nabiera nowych sensów. Młode dopełnia starość, bo młode i nowe ma swój początek w starości i doświadczeniu. Nowe zawsze wyłania się ze starego, usamodzielnia się i stanowi osobną część lub staje w opozycji, podcinając staremu, a w efekcie sobie samemu, korzenie. Ten element destrukcji w twórczości Rafała Boettnera-Łubowskiego nie zaistniał, ale już werbalne akcenty doskonale uzupełniają się z formą, którą opisują i prowokują do uruchomienia wymiaru dystansu i ironii, co artysta uwidacznia w najnowszej realizacji „Jean-Antoine Houdon: Diana Łowczyni – gra ikonograficzna”, gdzie Dianę z brązu ubiera w zgrzebne szaty, kontrastujące z wielkoformatowymi fotografiami reklamowymi. Świat ubogi przegląda się w oczach świata konsumpcji, świat antyku podejmuje grę z medialnym wymiarem nośników dzieł, a realność cytatów rzeźbiarskich nakłada się na wirtualne projekcje produktu wystawionego do oglądu lub na sprzedaż. Ta realizacja również utwierdza nas w przekonaniu, że przemienność czasowa i względność bytów jest zasadniczą osnową koncepcji dzieł Rafała Boettmera-Łubowskiego. |
prof. Ireneusz Domagała |